(Faza degradacji – odmowa komunikacji wprost)
Do jednych z podstawowych potrzeb istoty ludzkiej należy komunikacja – potrzeba bycia usłyszanym i zrozumianym. Wymiana myśli i energii. To sprzyja też kolejnej naszej potrzebie – intymności w relacji. Ludzie, którzy słyszą i wzajemnie się rozumieją dzięki prawidłowej, nacechowanej otwartością i wzajemnym zrozumieniem komunikacji, wchodzą w rodzaj niepowtarzalnej intymności. Miłość to stabilne, hojne i współmierne obdarzanie siebie nawzajem czułością, szacunkiem, troską, akceptacją oraz wzajemną ciekawością.
Prawidłowa komunikacja jest spoiwem wszystkich tych elementów i budulcem bliskości. To dzięki niej, po opadnięciu motyli w brzuchu związek ma szansę na przełączenie na inne źródła zasilania. Ewoluuje w coś, co psychologowie nazywają miłością pełną. Ludzie z zaburzeniami osobowości są mistrzami w odbieraniu partnerom wszystkich powyższych składowych poprzez odmowę zdrowej i czytelnej komunikacji.
JAK TO DZIAŁA
Każdy, kto był zmuszony do prowadzenia rozmów, dokonywania ustaleń, wyjaśniania sytuacji konfliktowych lub polemizowania z osobą w jakiś sposób zaburzoną wie, jak frustrujący jest to proces. To mógł być twój szef-mobber, ktoś z rodziny albo właśnie przemocowy partner.
Odmowa komunikacji wprost jest formą biernej agresji i ma na celu przejęcie kontroli nad emocjami rozmówcy i nad kierunkiem rozmowy. Może przejawiać się w następujący sposób:
- Próby rozmów przeważnie rozbijają się o milczenie i obojętność. On jest pozornie spokojny i opanowany. To ty wykładasz na ladę swoje emocje, próbujesz podjąć dialog. Nawet jeśli te rozmowy uwieńczone są jakimiś ustaleniami, to już niebawem są ignorowane lub sabotowane.
- Poszczególne zdarzenia, które omawiacie, zyskują zupełnie nowy, zaskakujący wymiar. Pojawiają się jakieś nowe paradoksalne elementy. Mimo iż dostrzegasz ich absurdalność, to przyjmujesz je choćby dla świętego spokoju.
- Niedomówienia, zdawkowe, wymijające, dwuznaczne odpowiedzi świadczące o tym, że nie jesteś warta nawet szczerej, otwartej, dojrzałej rozmowy. Albo za głupia, żeby się domyślić albo zbyt roszczeniowa, żeby to dostać. („nie histeryzuj, nie przesadzaj, nie nadinterpretuj, nie teraz”).
- Rozmowy na poważne tematy są odwlekane w czasie. („Wrócimy do tego później” i następuje cisza. Ty czekasz, nie chcąc go ponaglać i złościć, on do tematu nie powraca już nigdy, a poszczególne zaskakujące, z czasem szokujące zachowania się nasilają).
- Często podczas rozmów z partnerem masz deja vu? A może czujesz się jak główny bohater w „Dniu świstaka”? Po długiej wymianie zdań i argumentów nagle okazuje się, że zatoczyłaś koło i znów rozmowa zaczyna się od tych argumentów, które, wydawać by się mogło, już zostały „rozpracowane”. I na następny dzień budzisz w dniu poprzednim i wszystko się powtarza.
- Jeśli coś ustaliliście, po krótkiej chwili okazuje się, że takie ustalenie nie miało miejsca. Jeśli się z czymś zgodził – nagle temu gorąco zaprzecza, wprowadzając cię w osłupienie.
- Twoje wnioski albo propozycje są wyszydzane lub zbywane pogardliwym parsknięciem.
- Partner nigdy nie precyzuje jasno swoich potrzeb lub oczekiwań. Wszystkie wypowiedzi mają formę zawoalowanej sugestii, których znaczenia musisz się domyślać.
- Udziela wymijających odpowiedzi na jasno postawione pytania.
- Często diametralnie zmienia opinie na różne tematy.
- Każda z takich rozmów po krótkiej wymianie argumentów zostaje ukierunkowana nie na omówienie tematu zasadniczego (ad meritum), a na udowodnienie ci twoich rzekomych dysfunkcji (ad personam).
- Bezczelne kłamstwa wyglądające jak interpretacja poszczególnych elementów konkretnej sytuacji, a w rzeczywistości wprowadzające zamęt, relatywizm i odwracające kota ogonem.
- Brak logiki, wewnętrzne sprzeczności, przekręcanie znaczenia słów.
- Udawanie głuptasa, zagubionej gapy w celu przerzucenia odpowiedzialności za tok rozmowy i ewentualnego jej niepowodzenia na rozmówcę.
- Brak motywacji po stronie partnera do znalezienia rozwiązania lub przynajmniej wspólnego mianownika, za to wyraźne dążenie do zintensyfikowania konfliktu. Nie jest zainteresowany słuchaniem drugiej strony, tylko jej pokonaniem.
- Projekcje i oskarżenia („z tobą nie da się normalnie rozmawiać, jesteś egoistką, nie myślisz logicznie”).
- Generalizacje (ty zawsze, ty nigdy, wszyscy wiedzą).
- Czarno-białe przedstawianie sytuacji.
- Zaprzeczenia – negowanie faktów niepodlegających wątpliwości.
- Nagła i nonsensowna zmiana tematu.
- Złość, wręcz wściekłość pojawiające się, gdy konfrontujesz go z jego kłamstwem lub nadużyciem twojego zaufania albo w jakiejś kwestii się z nim nie zgadzasz.
JAK TO NA CIEBIE WPŁYWA
Powyższy rodzaj komunikacji nieuchronnie prowadzi do frustracji, bezsilności i ogłupienia.
Czujesz, że na nic nie masz wpływu. W każdej z takich rozmów podważane są i naruszane jakieś bardzo ważne, elementarne wartości, normy, twoja godność, cywilizowane zasady konwersacji, wzajemny szacunek. Odnosisz wrażenie, że musisz bronić siebie, a nie sytuacji, którą omawiacie.
Podejmujesz wyczerpujące próby precyzyjnego i spokojnego wyjaśnienia mu, jak się czujesz, co w jego postępowaniu cię rani, jakie sytuacje są nie do przyjęcia, jakie twoje potrzeby są ignorowane. Próby rozmów lub przemycania w małych dawkach jakichkolwiek informacji w nadziei na zrozumienie mijają się z celem. Próby udobruchania, próśb, łagodnego tłumaczenia spotykają się z pogardą. W pewnym momencie poddajesz się i przestajesz mówić w ogóle albo wybuchasz i tym samym wpisujesz się w zadaną rolę. Masz być tą niedobrą, a on tym znoszącym te twoje przesadzone reakcje.
Nie masz już pomysłu, jak konstruktywnie poprowadzić rozmowę więc zaczynasz do niego… pisać. Bez odzewu albo dokładnie w takim samym stylu jak dotychczas. [Temu etapowi poświęciłam odrębny rozdział w książce]. I wtedy pojawia się słuszny gniew i złość. Osoby, które wyszły z takich związków wiedzą, jak wielkim bagażem jest taka skumulowana przez lata złość i frustracja wynikająca z komunikacyjnej jałowości i bezradności. Tak się kończą próby dogadywania się przemocą. Ta złość to w późniejszym procesie wychodzenia z traumy najcięższy orzech do zgryzienia. Dlatego im szybciej zdasz sobie sprawę z tego, jaki rodzaj komunikacji jest ci proponowany i czym skutkuje, tym szybciej powinnaś się od tego odgrodzić, zamiast podejmować kolejne drenujące cię próby porozumienia się z kimś, kto najwyraźniej nie ma tego w planach. Planem natomiast jest doprowadzenie cię do stanu, w jakim właśnie jesteś.
Wszelkie rodzaje komunikacji, wyznaczanie granic, osiąganie kompromisów, czynienie ustaleń możliwe jest tylko w relacji z osobą, która żywi do partnera szacunek i posiada umiejętność zrozumienia emocji drugiej osoby. Narcyz takich „narzędzi” najzwyczajniej nie posiada. Umie tylko sprawnie pozorować, udawać, że jest w nie wyposażony.
Nie da się dotrzeć z żadnym przekazem do człowieka, który tym przekazem i jakąkolwiek zmianą w relacji nie jest zainteresowany. Jedyne, co można zrobić w takiej sytuacji, to zaprzestać podejmowania kolejnych wyczerpujących prób, a czas i energię przekierować na zadbanie o siebie – swoje zdrowie, rozwój oraz relacje z ludźmi, którzy wykazują gotowość i umiejętność porozumiewania się.
Traktowanie braku komunikacji wprost jako jedna z oznak chorego zwiazku (z czym osobiscie sie zgadzam) swiadczy, ze 80% rodzin w PL jest glebokonemocjonalnie uposledzone.
Z czym tez sie zgadzam….
Boże Swięty…te informacje,cały blog to moja kotwica normalności…też mam dwie głowy które pomimo juz półrocznej terapi i miesiąca po porzuceniu dalej ze sobą walczą. Horror trwa.Co do tego tematu moj patolog stosował wszystkie punkty. Zostawił mnie bo po raz kolejny! Smialam stanac w obronie swouch potrzeb.Siedzial i ignorowal mnie gapuac sie w komorke.Już mnie wczesniej urobił ze po pracy,ze czas dla siebie i mam zająć się sobą bo bym tylko wisiała na nim.te mocne argumenty sieja taki chaos mimo ze czujemy jakąś manipulacje.Czekałam aż mój pan skończy czas dla siebie,totalnie mnie ignorując…po wielu godzinach i dniach odwazylam sie poprosic by… Czytaj więcej »
Cześć, mój debiut na tej stronie, a wszędzie tu o mnie. Ja klęczałam z gorsetem na szyi po wypadku by nie odchodził,zaraz po tym jak wróciłam z ciężkimi torbami do domu pieszo bo popsuło mi się auto a w naprawie pomógł przyjaciel nie mój wtedy chłopak teraz jeszcze przez krótką chwilę mąż