(Pułapka zemsty)
Według mnie tylko chwilową. To po pierwsze.
Po drugie. To, czego tak naprawdę poszukują ofiary przemocy to nie zemsta, tylko sprawiedliwość, zadośćuczynienie lub przynajmniej autentyczne i szczere przeprosiny. To jest akurat coś, czego od przemocowca nie dostaną najprawdopodobniej nigdy albo nie w krótkiej perspektywie czasowej. Żeby tak się stało, konieczne jest uświadomienie sobie przez niego krzywd, które wyrządza. To znów wymaga empatii czy autorefleksji, a te są dla niego nieosiągalne.
Po trzecie. Szybko byś się przekonała, że tak naprawdę nadal grasz w jego przemocową grę. Zrobienie z ciebie mściwej, ściągającej go istoty byłoby dla niego więcej niż wygraną w tej konkurencji. Widziałam kilka takich scenariuszy. Takich jak oni, na swój perwersyjny sposób to cieszy i kręci.
- Dlatego, że udało mu się sprowadzić ciebie do własnego poziomu.
- Dlatego, że po raz enty zaangażował twoje siły i środki do robienia czegoś z myślą o nim. Dla zaburzonych ludzi nie ma znaczenia, czy grasz z nim w gry miłosne, bierzesz udział w jego triangulacjach, reagujesz na jego manipulacje, czy obmyślasz zemstę na nim. Zauważyłaś? Wszędzie on/nim/jego. Odwet to nadal jego gra.
- Dlatego, że te gierki zemsta>odwet nadal cię osłabiają.
Tak. Ofiary przemocy myślą o zemście, bo zostały tak wyczerpane na wszystkich płaszczyznach, że wreszcie chcą poczuć w sobie moc i sprawczość. Tu pojawiają się myśli o zaszkodzeniu byłemu partnerowi w środowisku zawodowym, rodzinnym czy towarzyskim. Tyle tylko, że wchodzenie w te rewiry jeszcze bardziej je wikła w relację z przemocowcem zabierając im cenny czas i aktywa, które mogłyby przekierować na rekonwalescencję.
Jedyną potencjalnie skuteczną metodą jest próba dochodzenia sprawiedliwości na drodze prawnej. I to najlepiej z prawnikiem bezpośrednio kontaktującym się ze sprawcą, żeby ograniczyć styczność z przemocowcem. Cała reszta jest szarpaniną z kimś, kto te gierki lubi i dostaje w ten sposób więcej sposobności, żeby dalej kontrolować sytuację, krzywdzić i stawiać na swoim.
Powtórzę po raz setny. Wyjdź z gry. Masz przed sobą jeszcze sporo życia i szkoda każdej godziny na myślenie o nim i uczestniczenie w jego życiu. Samo to, że zaburzony człowiek myśli, że wygrał jakąś grę, nie oznacza, że… jakakolwiek gra w ogóle miała miejsce gdziekolwiek poza jego głową i że ktokolwiek poza nim w nią grał. Wygrałaś – jego nie ma w twoim życiu. Został zdematerializowany. Przez ciebie.
Jeśli bardzo potrzebujesz tryumfu – oto on – zajęcie się swoim życiem i uczynienie go takim, jakie chcesz, żeby było. Rezygnacja z dostarczania sobie toksycznych emocji, a jemu dalszych podniet. To jest coś, co potrafisz ty, a czego on nigdy nie będzie potrafił – wzięcie odpowiedzialności za siebie, samorozwój, budowanie satysfakcjonującego, prawdziwego życia i zdrowego środowiska bez toksycznych dopalaczy, manipulacji i patologicznych kłamstw.
Po sześciu latach od tamtego momentu, kiedy zadawałam sobie analogiczne pytania, za nic nie jestem sama sobie tak wdzięczna, jak za to, że wypuściłam absolutnie wszystkie łączące mnie z psychofagiem linki z rąk. Bardzo szybko przekonałam się, jak oczyszczające i uwalniające jest to uczucie. Czego i tobie życzę. Tylko wyjdź z gry.